Oszczędna jazda dla różnych ludzi oznacza różne rzeczy, np.:

  1. specjalną technikę jazdy redukującą liczbę spalonych litrów paliwa;
  2. sposób eksploatacji samochodu, który minimalizuje wydatki właściciela na jego utrzymanie;
  3. zakup nowego samochodu, który mało pali lub
  4. styl życia przy okazji skutkujący zmniejszeniem liczby spalanych litrów, wydatków na eksploatację pojazdu, ale i lepszym gospodarowaniem własnym czasem. Wreszcie zmniejszeniem emisji i troską… o innych.

Każdy z punktów widzenia skutkuje jakąś oszczędnością. Są sposoby bardziej i mniej skuteczne.

Przyjrzyjmy się każdemu z tych podejść… I wybierzmy najlepszy na dłuższą metę…

Ad. 1 Stosuję technikę jazdy…

Staram się, aby na każde przejechane 100 km spalić jak najmniej paliwa. Strategie mogą tu być różne – od prostego pompowania kół do niebotycznych wartości, przez delikatne operowanie gazem, lanie syntetyków do silnika, po montowanie różnych owiewek mających poprawić aerodynamikę.

Plusy: łatwo zrobić, mamy satysfakcję, że coś zrobilismy

Minusy: oszczędności paliwa są symboliczne

A dla portfela często żadne.

Albo wręcz ujemne.

Ad. 2 Wydaję na samochód jak najmniej złotówek

Czyli jeżdżę oszczędnie – dla swojego portfela. Jeżdżę staruszkiem (brak amortyzacji). Leję oleje mineralne (tanie). Nie wykupuję AC (jak ukradną niewielka strata). Nie kupuję kosztownych akcesoriów. Nie naprawiam drobnych usterek blacharskich (wygląd się nie liczy). Itd.

Przy okazji może i stosuję techniki oszczędnej jazdy…  Przy okazji, bo ich wpływ na cały rachunek jest bliski zera.

Plusy: małe wydatki na samochód

Minusy: wysoka emisja; co powiedzą moje dzieci.

Albo ja sam – za lat ileś.

Ad. 3 Kupuję nowy samochód…

Nowe samochody (niektóre) palą mniej niż inne. Np. wśród Opli są to niemal wszystkie oferowane dziś Diesle, ale też i niektóre benzynowe, szczególnie te z turbiną.

Wspólną cechą tych ekonomicznych samochodów jest ich wysoka cena.

Plusy:

Zauważalny (rzędu 20%) spadek spalania i emisji (mniej pali i mniej emituje niż stary)

Minusy:

Uzależniamy się od raty; Skokowo zwiększamy emisję (materiał z którego zbudowano nowy samochód)

I tkwimy w samozadowoleniu. Efekt dla naszego portfela ujemny.

Ad. 4 Zmieniam styl życia

W tym podejściu powoli rezygnuję z samochodu. Albo szybko. Jak kto woli. Jeżdżę metrem, autobusem, rowerem. Chodzę na piechotę. Zmieniam pracę. Zmieniam mieszkanie. Uczę się inaczej zaspokajać swoje potrzeby. Zatrzymuję się. Zastanawiam się, po co robię to co robię. Analizuję wydatki. Zastanawiam się nad dalszym trwaniem mojego życia… Słowem… trochę inaczej organizuję swoje życie.

Po co?

Nie po to żeby oszczędnie jeździć.

Choć będzie to skutek uboczny.

Więc po co?

Zyskuję zdrowie, dobre samopoczucie, niezależność od raty kredytu, brak stresu w korku, nowych znajomych, nowe sposoby spędzania wolnego czasu. Każdy odkryje coś jeszcze.

Ale przede wszystkim: przygotowuję siebie i innych na to co i tak nastąpi, bo wynika z prostej logiki zestawienia trzech faktów: Ziemia nie zwiększa swoich rozmiarów, populacja rośnie, zasoby maleją.

I eliminuję absurd wprawiania w ruch 2 ton stali, aby przewieźć ciało ważące 70 kg.

A oszczędności w sposobie nr 4? Będą tu dalece większe. Znacznie, znacznie większe. Tak dużo większe, że w ich obliczu sposoby 1, 2 i 3 trudno w ogóle nazwać oszczędną jazdą.

Od czego zacząć? Niektórym pomaga rzucenie się na żywioł. Innych natchnie lektura. Jeszcze innych podróże. Miej odwagę – tylko przez chwilę – pomyśleć inaczej niż tłum.